Wierzący jest jak zakochany; ze wszystkich zakochanych najbardziej zakochany,. Wyobraźcie sobie zakochanego. Będzie on w stanie w dzień, przez cały dzień, jak dzień długi, a także i w nocy, gadać o swojej ukochanej.
Ale czy myślicie, że przyjdzie mu do głowy, czy myślicie, że będzie mógł, czy myślicie, że bez żadnego wstrętu będzie wyliczał trzy racje, dla których musiał się zakochać, tak jak pastor trojakie podaje przyczyny i dowody, że modlitwa jest pożyteczna, jak gdyby modlitwa tak spadła w cenie, że trzeba jej aż trzech racji, aby nieco podnieść jej powagę.
Albo kiedy pastor, co wychodzi na to samo, ale jest jeszcze śmieszniejsze, trzema dowodami uzasadnia, że modlitwa jest błogosławieństwem ponad wszelkie pojęcie. O, cóż to a szacowny antyklimaks — podawać trzy argumenty, że coś przechodzi ludzki rozum, trzy argumenty, które albo nic nie są warte, albo nie przechodzą naszego pojęcia, czyli wręcz przeciwnie mają objaśnić ludzki rozum, że to błogosławieństwo wcale nie przewyższa naszego pojęcia; te argumenty leżą bowiem w granicach rozumienia.
Nie, to przecież przechodzi pojęcie — ale nie dla tego, kto wierzy, trzy argumenty znaczą tyle, co trzy butelki czy trzy jelenie! A dalej, czy myślicie, że zakochany będzie przeprowadzał obronę swej ukochanej, to znaczy dopuści, że ona nie jest czymś absolutnym, bezwarunkowo absolutnym, i że myśli on o swoim uczuciu ze wszystkimi zarzutami, jakie można przeciw niemu wysunąć, i dlatego występuje w obronie przedmiotu swojej miłości; to znaczy, czy można wyobrazić sobie, aby zakochany mógł założyć, że nie jest zakochany, dopuścić do siebie myśl, że nie jest zakochany? I gdyby się zaproponowało zakochanemu, aby mówił w ten sposób, czy myślisz, że nie wziąłby cię za wariata?
A w przypadku, pomijając jego zakochanie, gdyby miał on pewien zmysł obserwacyjny, czyż nie myślisz, że powziąłby podejrzenie, że ten, kto mu takie zadanie daje, nigdy nie wiedział, czym jest miłość, bo każe mu zdradzić tę miłość i zaprzeczyć jej — przez jej obronę! Czyż nie jest to jasne, że ten, kto naprawdę kocha, nigdy nie pomyśli przytaczać trzech argumentów za, czy też bronić swej miłości; gdyż miłość jego, to coś więcej niż wszystkie argumenty i każda obrona: to miłość. A ten, co dowodzi i broni, nie jest zakochany; udaje tylko zakochanego i na nieszczęście — albo na szczęście — tak głupio udaje, że zdradza się tylko, że zakochany nie jest.
Subscribe
0 komentarzy
Previous: Co Bóg ci obiecał (371) ♪
Next: Jesteście kapłaństwem