Apostoł Paweł w swoim liście do wierzących Żydów mieszkających w Rzymie pisał „Albowiem nie wszyscy, którzy pochodzą z Izraela, są Izraelem”(Rzym.9,6). Rozprawia się tym samym z nauką dotyczącą fałszywego przekonania, które przez wieki towarzyszyło elitom religijnym Izraela, że już sama przynależność do narodu żydowskiego otwiera jego członkom perspektywę zbawienia. Przeciwnie – „nie dzieci cielesne są dziećmi Bożymi, lecz dzieci obietnicy liczą się za potomstwo” (Rzym.9,8). I dalej „poganie, którzy nie dążyli do sprawiedliwości, sprawiedliwości dostąpili, sprawiedliwości, która jest z wiary; A Izrael, który dążył do sprawiedliwości z zakonu, do sprawiedliwości z zakonu nie
doszedł.”(Rzym.9,30-31) Duchowy stan większości narodu izraelskiego wskazywał na nieposłuszeństwo Bogu i Jego planowi zbawienia przez wiarę w Chrystusa. Pomimo to, nieobca była postawa wyższości względem właśnie pogan. Między innymi dlatego wierzący w Chrystusa Żydzi, usiłowali wierzących wywodzących się z pogan, przymuszać do obrzezania oraz przyjmowania przepisów Prawa Mojżeszowego. Dzieje Apostolskie oraz listy Pawła opisują tego typu próby swoistego „poprawiania” ewangelii Chrystusowej. Czy dziś i my nie ulegamy podobnemu myśleniu? Chrześcijańskie samozadowolenie prowadzi nas do mylnego przekonania, że to, co wydarzyło się kiedyś w naszym życiu – wyznanie Jezusa Chrystusa jako Pana, odwrócenie się jawnych uczynków grzesznego ciała, wszczepienie w ciało Chrystusa – Kościół, przyjęcie chrztu wiary oraz przynależność do biblijnego a więc jedynie słusznego nurtu chrześcijaństwa – wystarczy. To wszystko, jak nam się zdaje czyni nas lepszymi od tych „innych”. Mamy „to” i już. W Ewangelii Mateusza w rozdziale 22, Jezus opowiada podobieństwo o uczcie weselnej. Mówi tam, że Królestwo Boże jest podobne pewnego króla, który sprawił wesele swemu synowi oraz o zaproszeniu gości na owo wesele. Dowiadujemy się, że pierwsi zaproszeni nie chcieli przyjść. Król posłał swe sługi znów, i ponownie zaproszeni nie przyszli wymawiając się różnymi sprawami. Mało tego słudzy króla doznali zniewag oraz przemocy. Nie pozostało to bez królewskiej reakcji. Mordercy zostali ukarani a ich miasto spalono. Ponadto król raz jeszcze posłał sługi, tym razem na rozstajne drogi, by sprowadzić wszystkich, których napotkają na przygotowaną synowi ucztę. Tak się też stało. Salę weselną zapełnili wszyscy napotkani. Byli wśród nich i źli, i dobrzy. Król przyglądając się przybyłym, dostrzegł człowieka nie odzianego w szatę weselną. Reakcja Króla była zdecydowana. Oniemiałego z wrażenia człowieka, słudzy Króla wyrzucili w ciemności zewnętrzne – tam gdzie płacz i zgrzytanie zębów. Jezus kończy to podobieństwo znamiennymi słowami – albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych. Z pewnością nie należymy do tych, którzy odrzucili zaproszenie naszego Króla. Nie jesteśmy też z tych, którzy znieważali czy mordowali królewskie sługi. Należymy raczej do tych znalezionych przez sługi Ewangelii na rozstajach naszego życia. Jako wezwani stawiliśmy się na wezwanie Króla. Przybyliśmy na ucztę weselną Jego Syna. Wezwał i złych, i dobrych. Tak. Z pewnością byliśmy źli, ale On nas zaprosił. Przyjął nas. I to w takim stanie w jakim byliśmy. Może nie było specjalnie czasu, może możliwości a może dobrego doradcy, by się zastanawiać jak naprawdę wyglądamy. Liczy się, że jesteśmy w tym miejscu. Innych zapraszał, ale ich tu nie ma. A my jesteśmy. Czy nie ulegliśmy jak ten człowiek swoistemu samozadowoleniu, że skoro sam Król nas zaprasza, to właściwie wszystko inne jest nieważne? Czy nie stajemy się przez to podobni Żydom przekonanym o swojej niezwykłości z powodu Bożego wybrania? Mamy swoje właściwe biblijne poglądy i przekonania. Obraliśmy właściwą teologię. Nauczyliśmy się chrześcijańskiego języka i nabraliśmy chrześcijańskich manier. Bóg się przecież nie pomylił! Nie jesteśmy jak ci ludzie ze świata! Ba, nie jesteśmy nawet jak większość chrześcijan! Jesteśmy inni i we wszystkim. On jednak przepatruje zgromadzenie…W co jesteśmy odziani? Czy zwlekliśmy starego człowieka, oblekając się w tego nowego? Przyjacielu, jak wszedłeś tutaj nie mając szaty weselnej…To ważne, bo Król przepatruje zgromadzenie. Czyż sąd nie zacznie się od Domu Bożego? Pora zastanowić się jakimi zostaniemy znalezieni by być wśród wybranych…(js)