CZY NAPRAWDE CHCEMY TEGO, CO BÓG CHCE?
Nic nie jest mi tak bardzo obce, jak wprowadzenie przez tylne wejście “usprawiedliweinia z uczynków”. Jestem uratowany z łaski i pozostaję zbawiony przez łaskę. Kiedy rozmyślam o Jezusie i o tym, co dla mnie uczynił, nie mogę czasem powstrzymać łez. Jakże jestem radosny, że Jezus przyjął mnie na własność! Ale muszę powiedzieć również to, że mojej ponad 30-letniej służbie podróżującego kaznodziei często przeraża mnie naśladowanie Pana według własnego “widzimisię”, a także wygodnictwo niektórych chrześcijan.
Wydaje się, że wielu słuchających poselstwo “O Ewangelii z łaski”, tak dużo zostało przemieszczone. Oddanie się Jezusowi Chrystusowi zostało zdegenerowane. Czy odważylibyśmy się oferować szefowi firmy nasze “widzimisię?” Albo wygodne warunki? Następstwem byłoby na pewno zwolnienie.
B y l i b y ś m y zwolnieniStawiam więc sobie pytanie: Czy moje naśladownictwo Jezusa może służyć na wzór? /1kor 11,1/ Wolimy własne przypuszczenia aniżeli rzetelne studium jedynej w swoim rodzaju Księgi: Biblii, Słowa Bożego! Pragniemy pełnomocnictwa i błogosławieństwa pierwszych chrześcijan, ale bez ich stylu życia. A my? Co mi da mój zbór, moja społeczność?
Co w n o s z ę do m o j e g o z b o r u?
… aby mógł również dzięki mnie wzrastać? Czy zadajesz sobie to pytanie? Chcemy uwielbiać Chrystusa, ale często uczuciowo, a nie w prawdzie, która jest ostrzejsza niż miecz obosieczny i przenika duszę i ducha /Hbr 4,12.13/.
Lubimy rozmawiać o przebudzeniu – a czy zdajemy sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje wynikną z niego dla nas? Że np. Jezus będzie Panem mojego czasu, pragnień, języka, sexu, czy konta bankowego? W Starym Test. jest zdanie, które mną wstrząsa od wielu lat: “Przeklęty, kto wykonuje dzieło Pana niedbale” /Jer, 48.10/. Zaś w Nowym Test.
czytamy : “Z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje sprawujcie” /Flp 2.12/. Oczywiście, to Jezus zdjął z nas to wieczne przekleństwo i ON sprawia w nas chcenie i wykonanie. Ale: Czy chcemy tego, co Jezus chce?
Przekleństwo nie może mieścić w sobie błogosławieństwa. Postawmy sobie pytanie: Czy jesteśmy tymi, którzy wnoszą błogosławieństwo? Mnie, jako wędrującego kaznodzieję, popędza nieraz wiele spraw, terminów, tylko nie Duch Święty.
Jednak fakt ten pogania mnie również w ramiona Pana Jezusa do nowego oddania się Jemu. Chcę razem z moimi słabościami i siłami przylgnąć do Jezusa, do Jego przebaczenia, Jego odnawiającego mnie prowadzenia i panowania w moim życiu. Jedynie to daje mi odwagę do radosnego otwierania ust i mówienia również tego, co niemiłe.Helmut Blatt
teologiczny referent z ramienia
Stunienund Lebensgemeinschaft Tabor-Marburg
Subscribe
0 komentarzy
Previous: Praca nie jest przekleństwem
Next: Nawrócenie serca